U genezy powstania kabaretu Piwnica pod Baranami stały reżysersko-scenograficzne pomysły Krzysztofa Zrałka. To on był pierwszym konferansjerem, ale też reżyserem liryczno-purnonsensowych występów kabaretu, póki nie zdecydował się porzucić tego zajęcia na rzecz scenografii i reżyserii spektakli teatralnych i filmów (także zagranicznych). Zrealizował ich bez liku już pod zmienionym nazwiskiem Krzysztof Pankiewicz. Wakat na konferansjerkę w Piwnicy zajął tymczasem zawsze elegancki Mariusz Chwedczuk, także przyszły scenograf. Jednak któregoś razu Chwedczuk, który nie czuł się zbyt dobrze w tej roli, nie pojawił się w Piwnicy, by poprowadzić występ. Sytuacja była patowa, bowiem mimo szczerych tłumaczeń, że konferansjer zawiódł, publiczność żądała gry! I wtedy na scenę wypchnięto Piotra Skrzyneckiego. Ten był tak stremowany, że wszystko mylił, przekręcał, słowem plótł trzy po trzy. Ale tym właśnie nieoczekiwanie zjednał sobie publiczność, która raz po raz zalewała się łzami śmiechu. Początkowo Skrzynecki był tak nieśmiały, że potrzebował wsparcia. Na scenie pojawiał się więc z Barbarą Nawratowicz, która dla odwagi trzymała go za rękę. Podobno także dla pokrycia swojej tremy zawsze trzymał w ręku dzwonek. I trząsł nim zapamiętale, kiedy tylko tracił rezon. A jeśli dzwonka akurat w pobliżu nie było, walił widelcem w butelkę albo tacę. Szybko jednak Skrzynecki oswoił się ze sceną, a jego występy z dzwonkiem, którym czynił raban, cieszyły widzów, podobnie jak niezgrabne wygibasy czy spadanie ze sceny.
Interesuje Cię temat Sztuki sceniczne?
Otrzymuj aktualności w spersonalizowanym newsletterze Culture Weekly
Wszystko gotowe
W tym tygodniu otrzymasz swój pierwszy newsletter Culture Weekly.