Ostatni autoportret Wyspiański narysował prawdopodobnie cztery-pięć miesięcy przed śmiercią. W tym mocnym, przejmującym rysunku artysta jeszcze raz podjął „temat swojego oblicza”. Zdzisław Kępiński analizując autoportrety autora Wesela, o tym ostatnim tak napisał: „Ten, który tak uporczywie głosił hasło: „Umierać musi co ma żyć!” – ten, co kazał podnosić się z grobowców przerażającym szczątkom ciał ongiś królewskich – sam teraz stanął u progu swej alternatywy, sam spojrzał na siebie jako na upiora, w którym dezintegracja zaczyna swoje dzieło. A jednak zawarł w oczach siłę, która nie tylko pomaga znieść koszmar rozpadu powłoki, lecz która jako żar pozostanie w niej nawet po śmierci, lub też przebije się z niej ku sferom Wielkiego Światła”.