Mr. Franciszek Seifert
Kraków
al. Słowackiego 8.
Pologne
18.4.39
Moja najukochańsza Haniu! Dziś dostaliśmy twój list pisany "mimo wszystko" Oby tylko dalej wszystko dobrze poszło. My wysłaliśmy wczoraj do was długi list z fotografiami tzn. B. napisała tylko do mamy, a ja tylko do was. Dobrze, że dajecie Kicie czytać moje listy, bo do niej samej też tak samo bym pisał, ale tam do smoczej jamy trudno - I cieszę się, że i Kita się uśmieje trochę, a dla mnie to też duży odpoczynek taki list, bo zapominam o innych rzeczach. No i dlatego pasjami lubię do was pisać i wczoraj napisałem nie czekając nawet na wasz list. U nas nic nowego - znowu żadnej wiadomości - wobec tego czekamy. Paczki mamy nie dostaliśmy jeszcze - w każdym razie lepiej paczek żywnościowych nie posyłać, bo my musimy za nie drogo płacić - chyba, że jakieś specjały, jak np. wędliny litewskie takie, jak od Kity. Chociaż i na te "gniotki" jak mama mówi już czekamy z niecierpliwością. Ciekawym, kiedy przyjdą. Zimno tu u nas znowu, a dziś polatywał taki paryski śnieg. Ale już wszystko zielone. Teraz idziemy do Cluny. Marion śliczna - jak się cieszę, że sobie ładnie urządziłaś! Kiciuś powinien się nazywać Bazylem. My mamy nasze nowe powiedzonko - "cyk Bazylciu!" Jak się to powie, to zaraz wszystko lepiej idzie, szczególniej przechodzenie przez jezdnię wśród zamieci aut. Radzę wam to stosować. Tu o wojnie w ogóle prawie nie mówią - czasem tylko piekarz albo patronka. Ale tak kolorowo wcale nie jest. Teraz jemy 2 śniadanie przed wyjściem. Znowu serek, rzodkieweczki, chlebek i bananki, a potem nad Sekwaną trzeba się trzymać poręczy, żeby nie zwiało - całujemy. Pojutrze napiszemy
wasz kochający Jędrek
Hide TranscriptShow Transcript