Obraz zakupiony do muzeum jako dzieło anonimowego XVIII- wiecznego malarza francuskiego, z czasem został przypisany Alexandrowi Roslinowi, szwedzkiemu malarzowi i pasteliście, który niemal całe życie spędził w Paryżu, gdzie stał się jednym z najsłynniejszych i najbogatszych portrecistów swoich czasów. Wielu specjalnie udawało się do stolicy Francji, by zostać sportretowanym przez Roslina („le Suédois”).
Sposób malowania obrazu oraz resztki napisu nad ramieniem modelki -„de l’ordre”- zapewne skrót od „chevalier de l’ordre de Gustav Vasa” – a także data 1774 potwierdzają tę atrybucję. Księżna Izabela Czartoryska przebywała w Paryżu do kwietnia 1774, a więc portret musiał zostać wykonany w pierwszej połowie tego roku. Pozowała Alexandrowi Roslinowi zapewne nie tylko z powodu jego wielkiej sławy, ale znała zapewne wykonany przez niego, około 1767 roku, portret siostry swego męża, Elżbiety z Czartoryskich Lubomirskiej (obecnie Pałac w Wilanowie). Portret Izabeli Czartoryskiej należy zaliczyć do serii niezwykle udanych dzieł Roslina. Widzimy kobietę o pięknych brązowych oczach, bujnych brązowych włosach okalających twarz i opadających na ramiona oraz o zbyt szerokich ustach, które artysta zręcznie zamaskował delikatnym uśmiechem. Malarz dostrzegł wady i zalety urody modelki, ale równocześnie, tak je przedstawił, że stworzył wizerunek kobiety wrażliwej i pełnej życia,otwartej, ciekawej świata i ludzi. Całości wizerunku dopełnia lśniąca suknia i kontrastujące z nią delikatne koronki wokół dekoltu, a także matowa materia błękitnego szala. Portret ten to jeden z najciekawszych wizerunków Izabeli, który stał się wzorem dla licznych powtórzeń i kopii. Warto tu może jeszcze dla porównania przytoczyć wizerunek księżnej skreślony przez nią samą w wieku trzydziestu pięciu lat: „Piękną nigdy nie byłam, ale często bywałam ładną. Mam piękne oczy, a że się w nich wszystkie uczucia duszy malują – wyraz twarzy mojej bywa zajmujący. Płeć mam dosyć białą, czoło gładkie ładny owal twarzy. Włosów posiadam dosyć, aby nimi z łatwością przybrać moją głowę, są ciemnego jak i brew koloru.(...) Twarz moja podobna w tym do umysłu - największy obojga powab zależał na zręczności, z jaką umiałam podwoić ich wartość.” (Dorota Dec)